Kultura Liberalna Kultura Liberalna
157
BLOG

SMOLAR: Katastrofa ukazuje rozłam polskiego społeczeństwa

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 17

Szanowni Państwo, wybory prezydenckie rozstrzygnięte, lato w pełni, a mimo to gorące spory o to, co wydarzyło się 10 kwietnia nie ustają. Podejście „sine ira et studio” wydaje się nie do osiągnięcia. A jednak wszystko wskazuje na to, że już gorączkowo spisujemy nową wersję najnowszej historii Polski. Czy w liberalnej demokracji jest jednak w ogóle sensowne oczekiwanie jednej interpretacji wydarzeń? Co kryje się za propozycją, by utworzyć wspólną komisję, badającą przyczyny katastrofy? Jak długo jeszcze będzie to temat ostro dzielący polską scenę polityczną i niemal całkowicie przesłaniający inne problemy kraju?

Aleksander Smolar

Problem pasji

Tekst Romana Kuźniara pokazuje bezsiłę, czy też granicę racjonalności w radzeniu sobie z konsekwencjami wydarzeń z 10 kwietnia. Prawdziwy polski problem nie polega na tym, czy udowodni się, że za katastrofę odpowiada w gruncie rzeczy Lech Kaczyński, czy jego najbliżsi współpracownicy. Nikt, nawet z ludzi najbliższych byłemu prezydentowi, nie próbuje kwestionować ostatnich przecieków (może to wręcz być zaskakujące).

Problem leży gdzie indziej: to problem pasji, czyli irracjonalnych czynników w polityce, o których pisała Karolina Wigura wKulturze Liberalnej, omawiając koncepcję Michaela Walzera. Polacy to społeczeństwo głęboko podzielone. Racjonalna większość patrzy w przyszłość, jest indywidualistyczna. Również dla nich Smoleńsk był szokiem, który spowodował poczucie silnej więzi ze wspólnotą i potrzebę manifestowania w tradycyjny sposób tej więzi. Jednak było to raczej przejściowe, szybko powrócili oni do dominującej w Polsce indywidualistycznej nieufności w stosunku do innych. Istnieje również mniejszość, reprezentująca Polskę bardziej tradycyjną, Polskę ludzi raczej starszych, raczej gorzej wykształconych, przegranych w procesie transformacji. Owa mniejszość czuje bardzo silne związki z PiS i reprezentowanym przezeń typem idei popkultury. Dla tych ludzi, ponieważ czują się zagrożeni w swoim poczuciu godności, tożsamości i w swoim myśleniu o własnej przyszłości, cokolwiek się nie powie, jakichkolwiek dowodów się nie przedstawi – nie będzie miało to żadnego znaczenia. Oni myślą po prostu w innych kategoriach i w ogóle nie usłyszą racjonalnego dyskursu.

Uporządkujmy teraz owe różne, często wbrew pozorom niesprzeczne wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Pierwsza ich grupa, która pojawiła się natychmiast po wypadku, przedstawia katastrofę jako absurdalny wypadek, wynik braku odpowiedzialności. Najbardziej brutalnie sformułował ją Janusz Palikot. Całkiem odmienne wyjaśnienie katastrofy można dziś usłyszeć z ust Jarosława Kaczyńskiego, który winą za nią obarcza rząd i uważa, że tragedia była wynikiem nieodpowiedzialnej, kryminalnej polityki rządu. Kolejny dyskurs, teraz już rzadziej spotykany, ale na pewno powróci, dowodzi wielości czynników, które mogły przyczynić się do katastrofy. Wśród nich wymieniane są kwestie techniczne, braki w wyszkoleniu, stan lotniska, presja z zewnątrz. Następnie mamy różne interpretacje spiskowe – katastrofa jako dzieło samych Rosjan, spisek Putina i Tuska czy zamach niewiadomych sił. Takie wyjaśnienia tragedii smoleńskiej można najczęściej znaleźć w internecie lub usłyszeć o nich pod Pałacem Prezydenckim. W interpretacji sytuującej się w zupełnie innym planie, nawiązującej do tradycji mesjanistycznej – sporo jej było w powietrzu po 10 kwietnia – Tomasz Terlikowski twierdzi, że tragedia odsłania misję, jaką dla Polski przewidziała opatrzność.

W tej walce na interpretacje zarysowują się w gruncie rzeczy dwie płaszczyzny. Pierwsza jest czysto polityczna. Drugą można określić jako pochodzącą z porządku metafizycznego.  Gdy chodzi o płaszczyznę polityczną, mamy tu przede wszystkim do czynienia z walką Prawa i Sprawiedliwości o to, by – po upadku jego poprzednich narracji czy interpretacji sytuacji polskiej – ze Smoleńska uczynić centrum swojej legitymacji. Innymi słowy, PiS poszukuje takiej legendy, która by nadała mu nowy sens i wigor. Druga strona reaguje na to sprowadzaniem wypadku do absurdu, przypadku, wyniku nieodpowiedzialności. Najbardziej interesująca jest tu słabość obu interpretacji, przejawiająca się w nieobecności „drugiej strony”. Interpretacja PiS jest co prawda heroiczna, jednak nie bardzo wiadomo, kto ma być wskazywanym w niej przeciwnikiem. Gdy w wyborach z 2007 roku przeciwstawiano „Polskę solidarną” „Polsce „liberalnej”, wiadomo było, jakie były to strony. Tak samo, gdy przeciwstawiano Polskę postakowską Polsce postkomunistycznej. Dziś słabość forsowanej przez PiS interpretacji wynika z tego, że trudno z Tuska uczynić demona. A w każdym razie – trudno jednoznacznie uczynić z niego przeciwnika. To blokuje interpretacji pisowskiej możliwość ekspansji, odegrania silnej roli w kształtowaniu świadomości zbiorowej.

Druga z płaszczyzn, porządek metafizyczny, odnosi się do pytania o sens historii Polski z dzisiejszego punktu widzenia. Jest to interpretacja, którą znów stara się narzucić PiS. Pojawiają się tu nawiązania do Powstania Warszawskiego, do różnych historycznych klęsk, do elementów mesjanistycznych, ale przede wszystkim – do cierpienia Polaków. To właśnie na tej płaszczyźnie pojawiła się w wypowiedziach różnych prawicowych publicystów teza o „powrocie narodu”. Mówiono o republikanizmie, wspólnocie, niechęci Polaków do bycia zepchniętym do tego indywidualnego, egoistycznego losu, który PO miała im zgotować. Choć do tej pory nie zostało to sformułowane, wydaje się, że w przyszłości, chociaż implicite, pojawi się jednak interpretacja, zgodnie z którą tragedia Smoleńska była wprawdzie ofiarą, ale że być może warto było zapłacić tę straszną cenę za odrodzenie Polski. Traktując wypadek jako źródło sensu, można nawiązać do ostatniej książki Jarosława Marka Rymkiewicza o Powstaniu Warszawskim, w której dowodzi on, że owa hekatomba miała sens, bo dzięki niej Polska (tj. Polacy jako naród) przeżyła. Łatwo sobie wyobrazić, że w wypadku Smoleńska dojdziemy niedługo do podobnej interpretacji.

To, co wydaje mi się jeszcze w tym kontekście ogromnie ważne, to problem odpowiedzialności Kościoła. Duża cześć hierarchów kościelnych od czasu wypadku zachowała się dość nieodpowiedzialnie, łącznie z udziałem w kampanii wyborczej. Dzisiaj przeważnie milczą, nawet w obliczu nowej walki o krzyż, ale oczywiste było od proboszczów po wielu biskupów poparcie dla partii Jarosława Kaczyńskiego, oraz dla interpretacji historycznej, jaką reprezentował. Jaką rolę odegra obecnie Kościół w walce o sens 10 kwietnia? Wspomnijmy o jednym, wcale nie błahym aspekcie. Kościół po katastrofie bardzo zaangażował się w sprawę pojednania z Rosjanami. Otóż to, co w tej chwili robią ludzie PiS, poczynając od samego prezesa, przez jego najbliższych współpracowników, jest rujnowaniem, niszczeniem jakiejkolwiek szansy porozumienia. Tymczasem dzisiaj nie słychać już ani jednego biskupa, który powiedziałby choćby jedno słowo na ten temat. Powinno się zwracać biskupom uwagę, domagać się jeżeli nie instytucjonalnej, kościelnej odpowiedzialności – to przynajmniej obywatelskiej.

Czy zatem powinniśmy, jak proponuje Roman Kuźniar, popierać idee powołania sejmowej czy jakiejkolwiek innej komisji do zbadania tragedii smoleńskiej? Uważam, że nie będzie miała ona sensu, jeśli będzie składała się wyłącznie z Polaków, ponieważ zostanie od razu zdelegitymizowana. Sens może mieć najwyżej powołanie komisji międzynarodowej, złożonej z autorytetów, których ocenę trudno będzie podważyć w racjonalnym dyskursie publicznym. Zarazem o ograniczeniach tego dyskursu w sytuacji narodowej traumy pisałem na wstępie.

* Aleksander Smolar, publicysta, politolog, prezes Fundacji im. Stefana Batorego.

** artykuł ukazał sie w Temaie Tygodnia w„Kulturze Liberalnej” nr 80 (30/2010) z 20 lipca 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka