Kultura Liberalna Kultura Liberalna
1214
BLOG

ZIEMKIEWICZ: Prawica boi się „wykorzenionych elit”.

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 61

Szanowni Państwo, wracamy dziś do tematu o strachach prawicy, który rozpoczęliśmy dwa tygodnie temu.

Rafał A. Ziemkiewicz

Polska tubylców i kreoli

Pojęcia prawica-lewica, tak jak je rozumiemy, odnoszą się do podziału typowego dla społeczeństw zachodnich, mającego swe początki w procesie intensywnego uprzemysłowienia i rozrostu miast w wieku XIX. Polska, znajdując się na swojej, odmiennej ścieżce historii, w procesie tym nie brała udziału, a i wcześniej jej rozwój przebiegał odmiennie − wspomnieć tu trzeba słabość miast, kluczową rolę folwarku, zdominowanie handlu i bankowości przez osobną kulturowo mniejszość („każdy szlachcic ma swojego Żyda”) oraz długotrwały ucisk i związaną z nim degenerację warstwy chłopskiej, no i oczywiście półwiecze komunistycznego eksperymentu. Uczyniło to Polskę krajem powierzchownie zmodernizowanego feudalizmu, w którym o rozumianej w sposób zachodni prawicy i lewicy trudno mówić; pojęcia te używane są w praktyce w sposób nijak się mający do politologicznych teorii.

Sens potocznie nadawany w polskiej debacie powyższym słowom najzwięźlej ujął Kazik Staszewski: „jedni mówią, że peerel była cool, a drudzy, że nie, i jedni mówią, że Boga nie ma, a drudzy mówią, że jest”. Ale kryteria stosunku do „prylu” i religijności, wyznaczające „podział postkomunistyczny”, też nie dotykały istoty sprawy. Widzimy to w ostatnich latach, gdy debatę publiczną zdołały podzielić między siebie partie, między którymi trudno dopatrzyć się zasadniczych różnic w programach, a tym bardziej w praktyce rządzenia.

W istocie odwołują się one do podziału kulturowego, a podział ten − twierdzę uparcie − jest lokalną realizacją prawidłowości rządzącej krajami i społecznościami postkolonialnymi. Jesteśmy bowiem zasadniczo podobni do innych społeczeństw, które mają za sobą doświadczenie kształtowania co najmniej kilku pokoleń w warunkach podległości.

Ów podział postkolonialny wynika z tego, że w społeczeństwie okupowanym czy skolonizowanym elita nie pochodzi z naturalnego awansu, ale z kooptacji i kolaboracji. Ma charakter „kompradorski”, co czyni jej wzajemne stosunki ze społeczeństwem splotem wzajemnych kompleksów niższości i wyższości. Ogół postrzega warstwy wyższe jako zdrajców, którzy przywilejami wynagrodzeni zostali za wyrzeczenie się własnych korzeni; warstwy wyższe postrzegają „lud” jako groźną dzicz, którą trzeba ucywilizować na wzór metropolii.

W takim podziale, który politycznie obsługują Donald Tusk i Jarosław Kaczyński, nastąpiło swoiste podzielenie się wartościami. Zwolennicy pierwszego przypisują sobie monopol na modernizację (rozumianą jako imitacja wzorców metropolii), postęp i nowoczesność, zwolennicy drugiego przejmują na wyłączność patriotyzm i tradycję. Jesteśmy w tym podziale bardzo głęboko i coraz głębiej, zważywszy, że w mentalności, pozwolę sobie to nazwać, „kreoli”, jednym z wyróżników staje się już nie, jak za czasów wyznaczania intelektualnej mody przez michnikowszczyznę, reinterpretowanie tradycji w duchu nowoczesności, ale jej agresywne odrzucenie w stylu zaprezentowanym pod warszawskim krzyżem. W mentalności „tubylców” zaś wycofanie z prób modernizacji ku narzucającej się tradycji narodowych powstań, z ich najświeższą realizacją − pierwszej „Solidarności”, rozumianej przede wszystkim jako egalitarny bunt przeciwko przywilejom władzy i odrzucenie „obcych” narodowi elit w całości.

Narzucająca się odpowiedź na pytania „Kultury Liberalnej” brzmi: lewica boi się „ciemnego ludu”, prawica „wykorzenionych elit”. Zarazem lewica żyje wiarą w historyczną nieuchronność modernizacji i w niezmienną atrakcyjność dla młodych pokoleń jej oferty symbolicznego awansu przez rytualne odcięcie się od „obciachu” polskości. Prawica zaś − wiarą w to, że na dłuższą metę powierzchowna modernizacja powieść się nie może, jak nie powiodła się już wiele razy, choć za każdym razem pociągała za sobą pewną cześć pokolenia, wykrzywiając jej aspirację w „emigrację z polskości”.

Osobiście, ponieważ, jak to ujął poeta, „wolę polskie gówno w polu niż fijołki w Neapolu”, podzielam tę drugą wiarę, czerpiąc pewność z obserwacji, iż europejski projekt modernizacyjny, którego małpowanie jest jedyną mądrością obecnego establishmentu, przesilił się już i wykazał nieskuteczność, doprowadzając bogate państwa Zachodu do słabości i stopniowego popadania w cywilizacyjne zapóźnienie; tym bardziej więc nie może sprawdzić się jako wzorzec modernizacji dla nas. Ponieważ obecne elity innego wzorca wypracować nie są w stanie, może to zrobić jedynie nowa elita, którą muszą wyłonić z siebie „tubylcy”, co już kilkakrotnie się w naszych dziejach zdarzało. Czy uda się i tym razem?

O to się właśnie obawiam.

* Rafał A. Ziemkiewicz, dziennikarz, publicysta, komentator polityczny i ekonomiczny, pisarz science fiction.

** Artykuł ukazał się w Temacie Tygodnia w„Kulturze Liberalnej” nr 87 (37/2010) z 7 września 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka