Kultura Liberalna Kultura Liberalna
204
BLOG

FERENC: Historii nie da się dotknąć

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Kultura Obserwuj notkę 0

Maria Ferenc

 

Historii nie da się dotknąć

Historii nie da się dotknąć. Wiedza o przeszłości jest zawsze zapośredniczona przez rozmaite media: od dokumentów, przez książki i podręczniki, kończąc na filmach czy muzealnych ekspozycjach. Każde z nich na swój sposób przekazuje wiedzę, ale jednocześnie kształtuje nasze spojrzenie, przesłaniając część aspektów przedstawianych wydarzeń. Przedstawienie historii nigdy nie jest więc – politycznie, ideologicznie – przezroczyste.

Jak w tym kontekście można spojrzeć na „rekonstrukcje historii”? Niektóre z nich dążą przede wszystkim do wytworzenia poczucia zanurzenia w przeszłości, tożsamości z uczestnikami wydarzeń historycznych i ich emocjami (jak w wypadku odgrywania wybuchu Powstania Warszawskiego). Takie rekonstrukcje wymagają od uczestników dużego zaangażowania, traktowania gry i swojego w niej udziału poważnie (co niekoniecznie wyklucza świadomość konwencji) i mają na celu odniesienie teraźniejszości do przeszłości.

Innym przypadkiem są rekonstrukcje, które używają przeszłości do ukształtowania spojrzenia na współczesne problemy i sugerują, że historia posiada wciąż aktualny wymiar. Przykładem może być happening Pawła Althamera „Armia duchów”, podczas którego grupa osób sprzeciwiających się demonstracji środowisk skrajnie prawicowych wystąpiła przebrana w obozowe pasiaki, starając się przekazać, do jakich historycznych skutków prowadzą ich zdaniem idee endecji. Wydaje się, że uczestnictwo w takim spektaklu podyktowane jest zaangażowaniem politycznym, które zawiesza wątpliwość, czy wolno wskrzeszać historię dla teraźniejszych celów.

Rekonstrukcja jako medium przekazu wiedzy zdradza skłonność do niepokojąco łatwego nasiąkania polityczną ideologią i osuwania się w kicz, ponieważ stwarza estetyczną utopię, w której doświadczenie historyczne może być nieproblematycznie reprezentowane. Kicz domyka historię, usuwa napięcie płynące z przeszłości, a traumę pozwala sprowadzić do przynoszącego ulgę i poczucie oczyszczenia melodramatu. Przeszłość przestaje być trudnym wyzwaniem, gdy można ją odkupić w banalnym geście spalenia w stodole karteczek z ciążącymi nam złymi myślami na temat Żydów.

Sądzę, że to właśnie problem możliwości przedstawienia przeszłości jest dla kwestii rekonstrukcji kluczowy. Dotyczy to nie tylko spektakli na motywach historycznych wymuszających aktywny udział uczestników, lecz także filmów fabularnych odtwarzających ze szczegółami rzeczywistość historyczną (np. „Pianista”) i coraz popularniejszych muzeów narracyjnych, w których silny akcent kładzie się na odtworzenie realiów czasów, o których opowiada ekspozycja (np. Muzeum Powstania Warszawskiego). Wszystkie takie dosłowne reprezentacje fabrykują w swych odbiorcach efekt realności tego, w czym uczestniczą, jednocześnie zasłaniając im fakt, że jest to jedynie imitacja przeszłości, którą da się łatwo skonsumować, przyswoić i strawić. Psychiczna satysfakcja płynąca z zamknięcia trudnego rozdziału, poczucia zrozumienia przeszłości (która nagle ma zupełnie jasny przekaz) i posiadania wiedzy „jak było naprawdę” dobrze się sprzedają.

„Ktoś stał wokół stodoły z grabiami i patrzył, pilnował. Co czuł? Poprzez inscenizację chciałbym odsłonić także jego sekret”, mówił Rafał Betlejewski, tłumacząc przesłanie swojej akcji „Płonie stodoła” nawiązującej do mordu Żydów w Jedwabnem. Rekonstrukcje często zakładają taką adekwatność reprezentacji, nie zadając sobie pytania, czy naprawdę możemy w sobiezrekonstruować emocje nieobecnych historycznych podmiotów. Pozwalają także odbiorcy karmić się serwowanymi obrazami przeszłości bez zastanowienia, kto je wytwarza, co chce osiągnąć i jakie spojrzenie na historyczną rzeczywistość narzuca (a jakie odrzuca). Uwikłana w politykę kultura sprowadzona do rekonstrukcji łatwo może osunąć się w propagandę. Wiedza powstająca w wyniku rekonstrukcji z trudnością poddaje się krytycznej refleksji także dlatego, że wytwarza fałszywe wspomnienia i emocje związane z wydarzeniami historycznymi. W pewnym sensie wszyscy „pamiętamy” II wojnę światową, ponieważ widzieliśmy ją setki razy w kinie czy telewizji.

Istnieją jednak projekty, które rozsadzają kategorię rekonstrukcji i obnażają niebezpieczeństwa płynące z założenia, że historię można niewinnie przedstawiać – by wymienić tylko pracę Zbigniewa Libery „LEGO. Obóz koncentracyjny” i film „Shoah” Claude’a Lanzmanna, które heroicznie przeciwstawiają się grze w symulację doświadczenia.

A jeśli rekonstrukcje historyczne są jedynym sposobem na uczynienie ważnych wydarzeń historycznych przedmiotem powszechnej refleksji? Paradoksalnie, także poprzez kontrowersje, które wzbudzają, mogą przecież wywoływać debatę publiczną na temat roli przeszłości. Jednakże czynienie historii przedmiotem konsumpcji konkurującym na rynku z rozrywką może okazać się w długiej perspektywie zbyt kosztowne, a z drogi docierania do odbiorcy przez silne – i proste – emocje może nie być odwrotu.

* Maria Ferenc, studentka MISH UW, pracowniczka Muzeum Historii Żydów Polskich.

**Tekst ukazał się w ramach Tematu Tygodnia w Kulturze Liberalnej z 12 lipca (nr 131) "Lego, stodoła i inne prowokacje. Rekonstrukcje historyczne a dobry smak (I)". Więcej tekstów- Karoliny Wigury i Aliny MolisakCZYTAJ DALEJ


"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura