Kultura Liberalna Kultura Liberalna
546
BLOG

Wolność sztuki. Czy uczucia religijne podlegają ochronie?

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Kultura Obserwuj notkę 28

Czy należy chronić ekspresję artystyczną od jakiejkolwiek cenzury? Jaka jest różnica między wolnością słowa a wolnością artystyczną? Jak pogodzić prawo do prowokacji z nakazem szacunku dla przekonań innych ludzi?

Agnieszka Holland: Wyjdźmy od wydarzeń w Paryżu, gdzie w redakcji „Charlie Hebdo” zginęło 7 karykaturzystów, a w sumie 12 osób. Jak wiadomo, „Charlie Hebdo” jest pismem satyrycznym, które nie uznaje żadnej poprawności politycznej, dobrego smaku i prowokacyjnie atakuje pewne zjawiska, które jego redaktorom wydają się ważne i oburzające. Zamieszczane tam karykatury można więc uznać za akcje polityczne, ale trudno je uznać za działanie propagandowe.

Odpowiedzią na rysunki było brutalne zabójstwo. Wymiar polityczny i szerszy wymiar tej zbrodni podkreśla fakt, że dotknęła ona nie tylko samych satyryków, którzy naruszyli przekonania religijne czy wrażliwość religijną muzułmanów, ale również przedstawicieli władzy w osobie policjantów oraz przedstawicieli środowiska żydowskiego. To był atak przeciwko pewnemu rodzajowi państwa, przeciwko systemowi.

Świadczy o tym także fakt, że część zamachowców była neofitami, a nie ludźmi o ugruntowanych i głęboko przemyślanych przekonaniach religijnych. Fundamentalistyczny islam, jak w wielu wypadkach, stał się przede wszystkim sztandarem, środkiem wyrazu dla głębszych zjawisk i frustracji.

Francja, co oczywiste, zareagowała na zamach w sposób szczególny. Francuscy obywatele masowo – były to mniej więcej 4 mln osób – wyszli na ulicę, żeby zaprotestować przeciwko zbrodni i pokazać przywiązanie do wartości, jaką jest wolność. Reakcja obywatelska została wsparta solidarnościowym gestem ze strony niemal wszystkich środowisk politycznych.

W Polsce takiego gestu zabrakło, mimo że do manifestacji solidarności doszło nawet w krajach dla nas tak egzotycznych jak Mongolia. U nas ani środowiska lewicowe, ani artystyczne, ani medialne nie uznały tego wydarzenia za dość istotne albo uznały je za zbyt od nas odległe. To istotny sygnał mówiący, co jest dla nas ważne i co może nas skłonić do zabrania głosu. Mam wrażenie, że w III RP postępuje powolne odejście od wartości, które uznaje zachodnia demokracja liberalna, to znaczy wolności słowa i wolności ekspresji artystycznej. Ta zmiana rodzi się jednak nie w systemie prawa, ale w umysłach i sercach ludzi.

Jednym z jej najbardziej niepokojących efektów jest autocenzura artystyczna. I dyrektorzy, i twórcy, i redaktorzy boją się przekroczyć pewną granicę, za którą mogliby być oskarżeni o godzenie w wartości propagowane przez Kościół katolicki albo inne konserwatywne organizacje. Nawet lewica nie waży się złamać pewnych tabu. Tego rodzaju autocenzura nie jest autocenzurą strachu, ale raczej konformizmu i letniości światopoglądowej.

Dobrego przykładu dostarcza przypadek „Golgoty Picnic”, „obrazoburczego” przedstawienia, które miało zostać wystawione na Festiwalu Malta w Poznaniu. Zamiast tego zostało usunięte z programu decyzją samego dyrektora imprezy, Michała Merczyńskiego, który przestraszył się, że protesty przeciwko sztuce mogą przerodzić się w krwawe zamieszki. Został de facto zastraszony przez miejscowego biskupa, prezydenta miasta oraz szefa policji, który powiedział, że policja nie może zagwarantować zabezpieczenia tego przedsięwzięcia. Decyzja o odwołaniu spektaklu wywołała oburzenie i falę protestów. Iskra jednak zgasła i nie sprowokowała żadnej istotnej debaty, z której można by wyciągnąć głębsze wnioski.

Czy to się zmieni? Sprawa jest o tyle trudna, że takie dyskusje pojawiają się jedynie okazjonalnie i są odbierane jako politycznie nieistotne. Główna debata odbywa się w sferze ideologicznej, jest podzielona na dwa bloki i toczy się w sposób bojówkarski. Brak w niej również symetrii; strona liberalna jest i liczebnie, i politycznie o wiele słabsza.

Skutek jest taki, że nie stawiamy sobie dziś najbardziej podstawowych pytań: czy wolność słowa i ekspresji artystycznej oraz prawo do prowokacji mogą zostać utrzymane w społeczeństwach tak podzielonych i różnorodnych jak współczesne społeczeństwa zachodnie? Czy jest możliwie stworzenie poprawności politycznej, która umożliwiłaby postawienie granicy między tym, co dopuszczalne, a tym, co niedopuszczalne? A może należy wydzielić ekspresję artystyczną z jakiejkolwiek cenzury? Jaka jest różnica między wolnością słowa a wolnością artystyczną?

Jarosław Kuisz: Historię wolności słowa we współczesnej Polsce można opowiadać w konwencji „od skandalu do skandalu”. Jeszcze w 1990 r. poważni publicyści rozważali, czy cenzura nie powinna zostać na wszelki wypadek utrzymana. Ledwo pozbyliśmy się niesławnej instytucji – a już wybuchły pierwsze spory o to, na co mogą sobie pozwolić polscy artyści. Wybuchła awantura o „Piramidę zwierząt” Katarzyny Kozyry, czyli cztery wypchane zwierzęta ustawione przez artystkę jedno na drugim. Nie można nie wspomnieć o „Janie Pawle II przygniecionym meteorytem” Maurizo Cattelana (ojca świętego ratowali prawicowi politycy), o „Nazistach” Piotra Uklańskiego (pracę zaatakował Daniel Olbrychski), wreszcie o „Lego. Obozie koncentracyjnym” Zbigniewa Libery (nazwa wszystko wyjaśnia). I oczywiście „Pasja” Doroty Nieznalskiej. Zestawienie krzyża i genitaliów wywołało bezprecedensową awanturę. Część polskich katolików poczuła się dotknięta, artystyczny koncept trafił przed wymiar sprawiedliwości. Czy delikatne konflikty pomiędzy swobodą artystyczną a wrażliwością osób wierzących – pytanie kieruję do prof. Ewy Łętowskiej – w ogóle powinny rozstrzygać sądy? Czy polski wymiar sprawiedliwości jest przygotowany do rozstrzygania takich spraw?

Ewa Łętowska: Prawo jest sztuką rozwiązywania konfliktów, ale może być też wykorzystywane jako użyteczny oręż. Wielokrotnie słyszałam od osób wysoko postawionych, na przykład w hierarchii duchownej, że nie ma powodu, by robić miejsce dla osób o odmiennych poglądach, ponieważ to my jesteśmy w większości. Cały problem polega więc na wyważeniu proporcji. O ile większość powinna „posunąć się na ławce”, by zrobić miejsce dla mniejszości?

To problem stosowania proporcjonalności, która jest kluczową zasadą rozwiązywania konfliktów i napięć między różnymi wolnościami: do prywatności, do informacji, do ekspresji artystycznej. Ich wyważenie musi uwzględnić kontekst. Przypomnijmy sprawę zespołu Behemoth, którego wokalista podczas koncertu podarł na scenie Biblię. Czy należało go za to ukarać? Przecież zespół występował w zamkniętym klubie, a później trzeba było nieźle się naszukać w internecie, żeby znaleźć nagranie z koncertu i dać się zgorszyć. W tego typu wypadkach rozumny sędzia powinien więc odpowiedzieć: „Sam chciałeś, drogi obywatelu, dać się zgorszyć, skoro poszedłeś na ten koncert”.

Jarosław Kuisz: W sporze o „Pasję” Doroty Nieznalskiej zastanawiano się nawet, czy można obrazić uczucia religijne danej osoby samym opisem danego dzieła.

Ewa Łętowska: Nie podzielam tego poglądu, także dlatego, że wówczas trudno będzie nam postawić granice zaostrzaniu prawa. Kiedyś w Salzburgu przygotowano – ja to znam z opisów – inscenizację „Zemsty nietoperza” Straussa, wprowadzającą nowe, skandalizujące postaci: Göringa, prostytutkę, narkomanów itd. Para prawników poczuła się tą inscenizacją zgorszona, ale nie z powodu obrazy uczuć religijnych, lecz… dewastacji dzieła sztuki. Sąd w Salzburgu uznał jednak, że skoro reżyser ma reputację skandalisty, a ten miał, to skandalu można było się spodziewać. Moim zdaniem sąd miał rację. Jeśli zaczniemy wprowadzać kategorie takie jak „dewastacja sztuki”, wówczas już tylko krok dzieli nas od przywrócenia pojęcia „sztuki zdegenerowanej”.

Cały zapis debaty znajdą Państwo TUTAJ

Jarosław Kuisz

redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”.

Agnieszka Holland

reżyser filmowa i teatralna.

Ewa Łętowska

pierwsza polska Rzecznik Praw Obywatelskich (1988–1992), sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego (1999–2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002–2011).

Tomasz Dostatni OP

dominikanin, duszpasterz inteligencji, tłumacz z języka czeskiego, autor programów telewizyjnych.

Rashad Ali

dyrektor CENTRI, organizacji zajmującej się doradztwem w kwestiach związanych z działalnością antyekstremistyczną. Publicysta.

Marta De Zuniga

politolożka, komentatorka polityczna z Instytutu Nauk Politycznych UW. Związana z chrześcijańskim think tankiem Laboratorium „Więzi”.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura