Kultura Liberalna Kultura Liberalna
601
BLOG

A. Hall: Czy możemy być dumni z III RP?

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 34

O drodze Lecha Wałęsy, współpracy z liderem „Solidarności”, lustracji i bilansie III RP mówi Aleksander Hall.

Julian Kania: W opinii wielu Polaków okres współpracy Lecha Wałęsy z SB, która miała trwać od 1970 r. do najpóźniej 1976 r., jest zamierzchłą przeszłością pozbawioną wpływu na ich życie. Dla części to jednak informacja całkowicie zmieniająca ich ocenę III RP. Czy warto zajmować się przeszłością teraz, gdy stoimy przed poważnymi wyzwaniami w polityce wewnętrznej i międzynarodowej?

Aleksander Hall: Aktualne wyzwania nie przekreślają przeszłości. Ona nie tylko nas ukształtowała. Z ostatnich kilkudziesięciu lat historii możemy być dumni. Podzielam wizję, którą Jan Paweł II w swoim wystąpieniu w sejmie w 1999 r. podsumował słowami: „Ale nam się wydarzyło!”. Mówił o okresie dochodzenia do wolności i działalności opozycji demokratycznej, Sierpniu 1980 i 16 miesiącach „Solidarności”, wreszcie pokojowym odzyskaniu wolności w 1989 r.

Tę historię trzeba znać, tym bardziej, że próbuje się nią manipulować. W ostatnim czasie coraz częściej słyszymy z ust przedstawicieli aktualnego obozu rządzącego, że historię trzeba pisać na nowo, bo w gruncie rzeczy Polska droga do wolności to wynik manipulacji władz ZSRR czy PRL, w której opozycjoniści odgrywali rolę marionetek. Tej wizji historii nie można zaakceptować, jest nieprawdziwa.

Marionetki – prawdziwe czy rzekome – próbowano wykluczyć z polityki. W 1992 r. opowiadał się pan za lustracją, co poróżniło pana z Tadeuszem Mazowieckim. Czy wciąż uważa pan, że lustracja była wtedy konieczna?

Nie opowiadałem się za tą konkretną akcją lustracyjną [uchwałą lustracyjną z 1992 r. – przyp. red.]. Jako poseł wstrzymałem się wtedy od głosu. Zaś powodem mojego odejścia z Unii Demokratycznej było zaangażowanie się władz partii w akcję poparcia dla powołania na stanowisko premiera Waldemara Pawlaka.

Wciąż uważam natomiast, że lustracja jest potrzebna, ale również, że jest obecnie wykonywana. Obowiązek składania oświadczeń lustracyjnych wprowadzono już w wyborach parlamentarnych w 1997 r., działa także IPN. Procedury lustracyjne są fragmentem polskiego systemu prawnego, a osoby kandydujące do sejmu i na szereg innych stanowisk muszą składać stosowne oświadczenia. Inną sprawą są wysnuwane z nich wnioski.

Pojawiają się argumenty, że obecnie przeprowadzana lustracja jest fasadowa. Sugerował to choćby Jan Olszewski na łamach „Rzeczpospolitej”.

Zapewne w sądzie decyduje zasada, że wątpliwości interpretuje się na korzyść osoby lustrowanej. Zresztą lustracja to jedno, przepisy prawne to drugie, a ocena moralna i polityczna konkretnych osób to jeszcze co innego. Przyjmuję, że w grudniu 1970 r. i w następnych latach Lech Wałęsa ugiął się i zachowywał niewłaściwie. Lecz nie oznacza to, że nie mógł później robić rzeczy wielkich. Ogólny bilans jego działalności publicznej jest bez wątpienia dodatni.

Pełnił pan funkcję doradcy Wałęsy w latach 80. Czy ludzie wiedzieli wtedy, że w poprzedniej dekadzie był tajnym współpracownikiem SB?

Wiedzieliśmy, że z grudnia nie wyszedł bez skazy, miał też incydent potem. Nie znaliśmy szczegółów, ale te wiadomości były nam znane już po przystąpieniu Wałęsy do Wolnych Związków Zawodowych, bo on sam swoim nowym znajomym je wyjawił, choć niezbyt precyzyjnie. Ale zostało to zaakceptowane. Dokonał wtedy odważnego wyboru, który doprowadził go do odegrania historycznej roli w strajku sierpniowym 1980 r.

Czy fakt współpracy Wałęsy z SB rzutował na panów relacje?

W tym czasie miałem doń dużą sympatię. Doskonale pamiętałem klimat i terror 1970 r. Wiedziałem, że nazwiska zaangażowanych wtedy w komitet strajkowy były znane bezpiece. Wytrzymanie tej presji wymagało heroizmu.

Przed Sierpniem 1980 r. wytworzyła się także wyraźna nić sympatii pomiędzy moim macierzystym środowiskiem, Ruchem Młodej Polski, a Wałęsą. Zaangażował się on m.in. w akcję w obronie naszego uwięzionego przyjaciela Dariusza Kobzdeja z RMP i Tadeusza Szczudłowskiego.

Jak tajna współpraca Wałęsy rzutuje na pana całościową ocenę jego roli w historii Polski?

Niczego nie zmienia. Odrzucam interpretację, jakoby Wałęsa na skutek tamtych doświadczeń był niesamodzielny, sterowany czy obawiał się szantażu. Fakty mówią co innego: wytrzymał presję po wprowadzeniu stanu wojennego i nie poszedł na współpracę z władzą. To Wałęsa pierwszy zażądał w 1990 r. wycofania wojsk radzieckich z Polski i to on, jako prezydent, w końcu do tego doprowadził. Wymusił także po półtora roku kadencji, która miała trwać sześć lat, ustąpienie Wojciecha Jaruzelskiego z urzędu prezydenta. Tak nie zachowuje się człowiek szantażowany. Istnieje zresztą obszerna dokumentacja SB i władz, która jasno Wałęsę określa jako wroga PRL.

Krytycznie za to oceniam prezydenturę Wałęsy. Jest to jednak zupełnie inny problem i ocena z perspektywy politycznej, nie agenturalnej.

Były prezydent jest kolejną postacią polaryzującą opinię publiczną, co prowadzi do jego skrajnego potępiania z jednej i skrajnego wybielania z drugiej strony. Czy uda się scalić ciemne i jasne karty tej biografii i pokazać, że nie stosują się do niej manichejskie podziały?

Cały wywiad TUTAJ

Aleksander Hall

polityk, historyk, w PRL-u działacz opozycji, minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego.

Julian Kania

współpracownik „Kultury Liberalnej”.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka