Kultura Liberalna Kultura Liberalna
191
BLOG

A. Zoll: Podczas rewolucyjnych zmian prawo przestaje obowiązywać

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 2

Większość parlamentarna bezpodstawnie uznaje się za uprawnioną do przeprowadzenia rewolucji. A takiego upoważnienia nie ma.

Łukasz Pawłowski: Jak przekonać przeciętnego Polaka, że Trybunał Konstytucyjny nie jest odległą od niego instytucją polityczną, ale broni jego interesów?

Andrzej Zoll: Po co jest Trybunał Konstytucyjny? Ma kontrolować władzę, która stanowi prawo z punktu widzenia zgodności tego prawa z konstytucją, a także aktami prawa międzynarodowego.

Dlaczego istnienie takiego organu kontrolnego jest ważne z punktu widzenia obywatela? Konstytucja przyjęta przez całe społeczeństwo w referendum gwarantuje obywatelowi podstawowe wolności i prawa. Jeżeli mamy do czynienia z aktem prawnym, który te wolności ogranicza, może włączyć się Trybunał Konstytucyjny. Kiedy otrzyma wniosek np. od Rzecznika Praw Obywatelskich o zbadanie zgodności ustawy z konstytucją i uzna taką ustawę za niezgodną z konstytucją, ustawa nie będzie obowiązywać. To znakomita ochrona obywatela.

Myślę, że przydałby się konkretny przykład.

Weźmy sytuację, którą mamy dzisiaj. Uchwalona zostaje ustawa o obrocie ziemią, ograniczająca w dosyć istotny sposób prawo własności – jako właściciel nie mogę sprzedać swojej ziemi dowolnej osobie, ponieważ prawo pierwokupu otrzymuje Agencja Nieruchomości Rolnych; nie mogę też ziemi swobodnie kupić. To wpłynie niewątpliwie na jej cenę. Podejrzewam, że gdyby Trybunał Konstytucyjny miał w pełni możliwość działania, ta ustawa miałaby duże szanse, ażeby być uznana za niezgodną z konstytucją i w związku z tym nie mogłaby obowiązywać.

Przypuśćmy, że ktoś tę ustawę zaskarży i TK faktycznie uzna ją za niezgodną z konstytucją. Rząd najprawdopodobniej tego wyroku nie uzna. Jakie będą skutki dla zwykłego człowieka?

Bardzo poważne, bo doprowadzą do pewnego dualizmu porządku prawnego. Sądy mogą stosować się do wyroku TK i uznawać niezgodność z konstytucją nowych zapisów, co oczywiście będzie miało wpływ na ich orzeczenia. Natomiast władza administracyjna – na przykład instytucja nadzorująca obrót ziemią – zapewne nie będzie uznawała tych orzeczeń. To doprowadzi do niepewności prawnej i braku możliwości przewidywania – nie będziemy wiedzieli, czy zawierane przez nas kontrakty na kupno i sprzedaż ziemi są ważne.

Jak jednak przekonać Polaków, że sędziowie TK to rzeczywiście ludzie, którzy będą bronić praw obywatela? W debacie publicznej słyszymy, że to są właściwie już prawie politycy, zależni od partii, dzięki której uzyskali stanowiska.

To nietrafny zarzut. Moja kadencja w TK zaczęła się 1 grudnia 1989 r. Wybrano wówczas sześć osób, a sześciu pozostałych sędziów orzekało już wcześniej, od 1986 r., i zostało wybranych z błogosławieństwem Biura Politycznego PZPR-u. Stosunkowo szybko doszło do zintegrowania się TK – bo tamci sędziowie wybrani poprzednio to byli dobrzy prawnicy. Orzekaliśmy zgodnie z naszą wiedzą prawniczą i naszym sumieniem. Byliśmy, myślę, wszyscy niezależni i trudno byłoby po orzeczeniach oraz zdaniach odrębnych formułowanych przez niektórych sędziów w poszczególnych sprawach rozpoznać, kto, kiedy i przez kogo został rekomendowany.

Inny zarzut wobec TK, który często pojawia się w debacie publicznej, mówi o tym, że sędziowie nie mają legitymizacji, aby decydować w takich ważnych sprawach. W ostatnich wyborach na PiS głosowało ponad 5 mln ludzi. Tymczasem może się zdarzyć tak, że kilkoro sędziów TK zdecyduje o odrzuceniu jakiegoś prawa przyjętego przez partię, za którą stoi tyle milionów głosów. To niezgodne z zasadami demokracji, twierdzą krytycy Trybunału.

Proszę zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, sędziowie TK to osoby wybrane właśnie przez sejm. I to bardzo dobrze. Sejm jest przedstawicielem suwerena i on wybiera osoby, które mają go kontrolować. Już to daje pewnego rodzaju legitymację. Gdyby sędziów TK wybierano np. w wyborach powszechnych, jego skład byłby czysto polityczny.

Druga rzecz – demokracja musi mieć pewne granice. Tą granicą musi być prawo. Niezwykle ważny w polskim porządku konstytucyjnym art. 7 mówi, że organ publiczny działa na podstawie prawa i w granicach prawa. Ten przepis odnosi się także do sejmu. Dla sejmu te granice wyznacza konstytucja i musi istnieć niezależny organ sprawdzający, czy sejm nie narusza narzuconych ram.

Trybunał kontroluje sejm, ale kto kontroluje Trybunał?

Wyroki TK mają charakter ostateczny. Dlatego tak ważny jest proces wyboru sędziów. Moje jedyne zastrzeżenia do TK jako instytucji dotyczą właśnie sposobu wyboru sędziów. Przy czym nie chodzi o to, że głosuje sejm, tylko o to, kto zgłasza kandydatów. Uważam, że zgłaszać kandydatów nie powinny organy polityczne, a sam wybór powinny poprzedzać naprawdę długie debaty. Do tej pory praktyka była taka, że w ostatnim momencie określona opcja polityczna w parlamencie zgłaszała kandydata i właściwie nie można było o tej kandydaturze poważnie porozmawiać. To powinno ulec radykalnej zmianie.

Kto powinien zgłaszać takie kandydatury?

Zgromadzenie Ogólne Sądu Najwyższego, Zgromadzenie Ogólne Naczelnego Sądu Administracyjnego, Rada Naczelna Adwokatury, Rada Naczelna Radców Prawnych czy Notariuszy, może wydziały prawa mające prawo habilitacji. Tego typu gremia. Sejm powinien wyłącznie wybierać.

Wtedy pojawi się zarzut, i teraz obecny w debacie publicznej, że to kasta prawników rządzi Polską, a nie obywatele.

Nie, proszę pana, dlatego że klasa prawników tylko zgłasza kandydatów. Zresztą i teraz sędzią TK, zgodnie z konstytucją, może być tylko prawnik. Ale chodzi mi tutaj o to, żeby kandydatury tych prawników nie były zgłaszane przez podmioty polityczne.

Co może zrobić TK, gdy rząd nie chce stosować się do jego wyroków?

Cały wywiad TUTAJ

Andrzej Zoll

prawnik i sędzia, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej oraz były Rzecznik Praw Obywatelskich. Profesor zwyczajny na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Łukasz Pawłowski

sekretarz redakcji i publicysta „Kultury Liberalnej”.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka