Kultura Liberalna Kultura Liberalna
497
BLOG

Magierowski: Zawsze będziemy krajem Wschodu

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 7

„Jeżeli robimy coś, co jest nie w smak iluś sędziom, prokuratorom czy rektorom; kiedy pojawiają się listy oburzenia, mnie rodzi się w głowie myśl: nacisnęliśmy na ten odcisk, na który powinniśmy byli nacisnąć”.

Łukasz Pawłowski: Jaki jest pomysł na tę prezydenturę?

Marek Magierowski: Najważniejsze są sprawy, w których prezydent ma duże kompetencje konstytucyjne, czyli polityka zagraniczna oraz polityka obronna. W polityce zagranicznej głównym celem jest odbudowa politycznego i gospodarczego sojuszu krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Bardzo często prezydent Duda powołuje się w tej kwestii na wizję Lecha Kaczyńskiego.

…któremu nie udało się stworzyć trwałej koalicji państw regionu.

Różnie bywało, ale to nie znaczy, że nie należy próbować. Obecnie perspektywa jest tym bardziej kusząca, bo w zdecydowanej większości krajów zmienili się przywódcy.

Na lepszych?

Nie, na młodszych. To nowe pokolenie.

Z wyjątkiem prezydenta Czech, Miloša Zemana – rocznik ‘44.

Tak, Zeman jest wyjątkiem. Ale kiedy prezydent Duda odwiedza państwa regionu, zwykle spotyka się z ludźmi w mniej więcej swoim wieku. Ja widzę to z bliska – to zupełnie inna chemia. Nie mogę kategorycznie powiedzieć, że Duda zrobi coś lepiej niż Lech Kaczyński i zbuduje trwalszy sojusz, bo to byłoby zbyt odważne stwierdzenie. Ale widzę, że właśnie na płaszczyźnie osobistej być może uda się nawiązać lepsze relacje, a to w polityce zagranicznej ma ogromne znaczenie. Po wyśmiewanym przez część mediów wspólnym spotkaniu na nartach z prezydentem Słowacji, Andrejem Kiską, panowie są już de facto przyjaciółmi.

Opozycja, jak również ośrodki analityczne, takie jak Europejska Rada Spraw Zagranicznych (ECFR), zarzucają ekipie rządzącej, że polityka zagraniczna stała się w pełni pochodną polityki wewnętrznej. Pan prezydent może mieć swoje cele, ale później, kiedy jedzie choćby do Stanów Zjednoczonych czy Brukseli, i tak musi odpowiadać na pytania o Trybunał Konstytucyjny.

W niemal każdym kraju polityka zagraniczna jest w dużej mierze pochodną polityki wewnętrznej. Weźmy przykład Francji. Polityka wobec kryzysu imigracyjnego czy polityka bezpieczeństwa wynikają po części ze wzrostu poparcia dla Marine Le Pen i Frontu Narodowego. W tym nie ma nic dziwnego.

Już po zwycięstwie Andrzeja Dudy minister Krzysztof Szczerski mówił, że polska polityka zagraniczna wymaga „korekty”. Mam wrażenie, że to, co się stało w ciągu ostatnich kilku miesięcy, to rewolucja, nie korekta.

Możemy się spierać o definicje. Ja upieram się przy tym, że to jest korekta. Silna korekta, ale wciąż korekta.

I na czym ona polega?

Przez lata rządów Platformy Obywatelskiej Donald Tusk i Radosław Sikorski chcieli za wszelką cenę, nie patrząc na konsekwencje, wejść na europejskie salony. Chcieli, żeby Polska grała w pierwszej lidze, nawet na jednym z ostatnich miejsc pierwszej ligi europejskiej, nie zaś, żeby była przywódcą regionu.

Czyli teraz chcemy być liderem, ale drugiej ligi?

Nie, ale to jest dylemat, przed którym zawsze będziemy stali. Kiedyś pewien ważny polityk i znawca spraw międzynarodowych, nienależący ani do obozu PiS, ani PO, powiedział mi, że Tusk bardzo chciał z nas zrobić kraj nordycki. Wykorzystując fakt, że przeszliśmy w miarę suchą stopą przez recesję, chciał pokazać, że jesteśmy jak Niemcy, Holandia czy Luksemburg – zdrowym gospodarczo krajem północy.

A teraz kim mamy być?

Mój rozmówca stwierdził, że jesteśmy i zawsze będziemy krajem Wschodu. Nie w sensie pejoratywnym, ale kulturowym. Po II wojnie światowej Polska została drastycznie przesunięta na Zachód. Razem z Kresami utraciliśmy jednak nie tylko kawał naszego terytorium, ale też kawał naszego mózgu, pamięci i mentalności. Prowadząc taką, a nie inną politykę zagraniczną, nie możemy o tym zapomnieć. Nie możemy nagle ubrać się w strój holenderskiego kalwinisty i twierdzić, że teraz jesteśmy krajem nordyckim – oszczędnym, rozsądnym, zimnokrwistym.

Rzecz w tym, że podział na Europę Wschodnią i Zachodnią w ostatnich latach naprawdę na Zachodzie zanikał. Wraca dopiero teraz.

Z jednego powodu.

Jakiego?

Z powodu różnic w podejściu do kryzysu imigracyjnego. Zapewniam pana, że gdyby w Polsce wciąż rządziła Platforma i gdyby postawa Polaków wobec kryzysu imigracyjnego była podobna do dzisiejszej, ten podział także by się odnowił. Tu chodzi nie tylko o rząd, ale również o postawę społeczeństwa, co pokazują sondaże. My po prostu jesteśmy przeciwni odgórnemu narzucaniu przez Brukselę takiej, a nie innej polityki wobec imigrantów.

Proszę zwrócić uwagę, że jak tylko zaczęły się pojawiać w prasie zachodniej teksty negatywne o postawie polskich władz wobec kryzysu imigracyjnego, natychmiast przypominano spuściznę komunizmu.

To my twierdziliśmy, że Zachód musi być dla nas wyrozumiały, bo mieliśmy komunę i jesteśmy państwami jednolitymi etnicznie, nieprzyzwyczajonymi do migrantów. Sami daliśmy im tę broń do ręki.

Tak, tylko my tego nie mówiliśmy w negatywnym kontekście. Natomiast w mediach zachodnich Wschód był konsekwentnie przedstawiany jako „gorszy sort”.

Ale to porażka wizerunkowa nie tylko poprzedniej, ale przede wszystkim tej ekipy. Bo nie jest przecież tak, że tylko Polacy są sceptyczni wobec uchodźców, a Holendrzy i Francuzi witają ich z otwartymi ramionami.

Cały wywiad TUTAJ

Marek Magierowski

dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Przed dołączeniem do Kancelarii Prezydenta wiele lat pracował jako dziennikarz m.in. szef działu zagranicznego „Gazety Wyborczej” i zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”. Do września 2015 r. był publicystą tygodnika „Do Rzeczy”.

Łukasz Pawłowski

sekretarz redakcji i publicysta „Kultury Liberalnej”. Z wykształcenia psycholog i socjolog, doktor socjologii.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka