Kultura Liberalna Kultura Liberalna
474
BLOG

Ireneusz Krzemiński: Przyszłość KOD-u

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 16

Już w sobotę, 24 września, Komitet Obrony Demokracji organizuje kolejną demonstrację, tym razem pod hasłem „Jedna Polska – dość podziałów”. Jakie są jednak cele kolejnych marszy i czy KOD ma pomysł na dalsze funkcjonowanie?

Julian Kania: Przed marszem KOD-u 4 czerwca prof. Andrzej Rychard w wywiadzie dla „Kultury Liberalnej” oceniał: „W dłuższej perspektywie utrzymywanie zaangażowania na tym poziomie bez nowych haseł i konkretów będzie wyzwaniem. Prawdopodobnie pojawi się zmęczenie społeczne”. Czy na kolejnej manifestacji KOD-u w sobotę zaobserwujemy objawy tego zmęczenia?

Ireneusz Krzemiński: Sądzę, że teraz, po wakacjach, ludzie przyjdą z nowymi siłami, ale na dłuższą metę ta diagnoza jest słuszna. Ten spontaniczny obywatelski ruch musi przyjąć formy zorganizowane. KOD jest już stowarzyszeniem, lecz okazuje się, że jak dotychczas wstąpiło do niego tylko 6,5 tys. osób. To mało, zważywszy na fakt, że inicjatorów było 30 tys., jak twierdzi Mateusz Kijowski.

Co mogłoby zmobilizować więcej ludzi do formalnego przystąpienia do KOD-u?

Przede wszystkim droga, którą obecnie zmierza PiS. Przez ostatnie miesiące wprowadzili ustawy, które dają im pełne instrumentarium, by jakąkolwiek wolność zlikwidować w ciągu tygodnia. I to legalnie! Moim zdaniem tego zagrożenia nikt wystarczająco dosadnie w polskich mediach nie definiuje. Wobec tego mobilizująca siła okropnych wiadomości o poczynaniach PiS-u jest nikła. Pokazać prawdziwe zagrożenie wolności – to mogłoby zmobilizować ludzi. Konieczne jest sformułowanie mobilizującej definicji sytuacji. Warto byłoby odwołać się do swego rodzaju pierwowzoru, czyli KOR-u i zająć się tymi coraz liczniejszymi grupami, dotkniętymi przez tzw. dobrą zmianę. KOD mógłby naśladować Komitet Obrony Robotników nie tylko w nazwie, lecz wspierając pokrzywdzonych i wokół nich budować inicjatywy społeczne.

Ileż może być dziennikarzy wyrzuconych z TVP?

Jeśli weźmiemy pod uwagę sytuację dziennikarzy lokalnych, liczba poszkodowanych może drastycznie wzrosnąć. W kość dostało także wielu urzędników, a teraz dochodzi jeszcze wielka zagrożona grupa: nauczyciele. Warto też zastanowić się nad rolnikami, wszak skandaliczna ustawa o obrocie ziemią musiała wzbudzić wiele negatywnych emocji.

Podejrzewam też, że będzie narastało niezadowolenie pracowników z powodu arogancji i niekompetencji kierowników z partyjnego nadania. Kilka spektakularnych i zgoła symbolicznych przykładów już mamy, jak choćby przykład stadniny koni w Janowie Podlaskim. Ale sam wiem o kilku przypadkach zwalniania się pracowników z zakładów z powodu nowego kierownictwa. Dotyczy to takich, rzecz jasna, którzy nie mają problemu z pracą, ale to już jest znaczące. I to jest prawdopodobny potencjał do rzeczywistego społecznego niezadowolenia i może nawet buntu, do mobilizacji znacznie trwalszej niż pójście na demonstrację. Ale wszystko zależy od zbudowania przesłania – tego co nazwałem definicją sytuacji, która będzie przyjęta przez ogół.

Skąd trudność w budowaniu obywatelskiego ruchu?

Widzę trzy podstawowe różnice pomiędzy sytuacją obecną a latami 70., gdy powstał KOR, a później historyczny dziś ruch „Solidarności”. Po pierwsze, nie istnieje aparat ucisku, a ogromna część dorosłego społeczeństwa socjalizmu doświadczyła co najwyżej w dzieciństwie albo w ogóle. Bardzo trudno wyobrazić sobie tym dorosłym już ludziom opresji, jaką przynieść mogą autorytarne, monopartyjne rządy. Obraz peerelowskiej przeszłości w ogóle nie został utrwalony w przekazie dla młodego pokolenia. Sam mogę się bić w piersi, że moje pokolenie za mało w tej sprawie zrobiło. Przypominam sobie jedno ze swych seminariów, w trakcie którego zacząłem swobodnie opowiadać o działaniu cenzury w PRL-u i zaobserwowałem, jak zaczęły się zmieniać twarze słuchających studentów – opowiadanie ich zaskoczyło, przekraczając dotychczasowe wyobrażenia.

Ale, po drugie, sprawa doświadczenia praktycznego wolności w Polsce jest olbrzymia. Akceptacja demokratycznych praktyk również niezmiernie wysoka i uznaje się wszelkie negocjacyjne i prawne procedury za „normalne”, więc trudno nawet starszych poderwać do działania, analogicznego jak zdecydowany opór „przeciw komunie”. Wszak PiS wciąż jeszcze nie zlikwidował demokratycznych instytucji, choć je coraz bardziej pęta. Stąd trudność przedstawienia zagrożenia.

I po trzecie – element populistyczny. Program Rodzina 500+ to gest, mający na celu kupienie poparcia. Przyznać jednak trzeba, że części beneficjentów, którzy w posttransformacyjnej Polsce ciężko pracowali za wynagrodzenie ledwo starczające na życie, w pewnym sensie to się od nas wszystkich należy. Inne jednak zabiegi populistycznego rozdawnictwa również kupują poparcie, a przynajmniej – niewtrącanie się obywateli w tzw. politykę. I zapewne to jest jeszcze jeden ważny powód: wciąż znacząca i olbrzymia część społeczeństwa zajęta jest sprawami prywatnymi i macha ręką na to, co „oni” robią. Nawet jeśli dotknie ich to za chwilę.

Jakie cele powinien więc sobie postawić KOD?

Cały wywiad TUTAJ

Ireneusz Krzemiński

socjolog, profesor Instytutu Socjologii UW.

Julian Kania

współpracownik „Kultury Liberalnej”.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka