Kultura Liberalna Kultura Liberalna
388
BLOG

W obronie godności. O „czarnym poniedziałku”

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Społeczeństwo Obserwuj notkę 14

„Czarny protest” udowodnił, że godność człowieka jest wartością jednoczącą ponad podziałami.
Słyszałam, że poniedziałkowy strajk to rozrywka pań z wielkomiejskiej klasy średniej, które zamiast na kolejną latte na sojowym mleku poszły dla przyjemności trochę zmoknąć na placu Zamkowym.

Od ministra spraw zagranicznych dowiedziałam się też, że to była zabawa. I jeszcze, że porażka, bo co prawda w Warszawie i Szczecinie demonstrowało 25 tys. osób, ale przecież tylko w stolicy żyje co najmniej 600 tys. kobiet, a w Polsce pewnie 19 mln. I że prawdziwe polskie kobiety na udział w strajku nie miały czasu/siły/możliwości/potrzeby – w każdym razie ich nie było, bo wszystkie uczestniczki to posiadaczki dóbr luksusowych, takich jak etaty i prawdziwie wolne zawody.

Wśród głosów krytyki pojawiał się argument o tym, że aborcja to „przykrywka” dla prawdziwie ważnych tematów, cyniczna gra Jarosława Kaczyńskiego. Nie zabrakło też określania uczestniczek mianem „morderczyń”, „wysłanników diabła”, „przedstawicielek Cywilizacji Śmierci” etc. Zebrawszy te różnorakie negatywne opinie i wyżąwszy przemoczone po marszu buty, odpowiadam na słowa krytyki padające z prawa, lewa i centrum.

Strajk jako forma niewłaściwa

Na początku poczynię zastrzeżenie: brałam udział w poniedziałkowym proteście, ale na manifestację pojechałam po pracy. Nie wzięłam urlopu, nie prosiłam o możliwość wcześniejszego wyjścia, nie udawałam chorej, żeby protestować na zwolnieniu lekarskim. To ostatnie jest nieuczciwe, więc odpada. Drugie oznaczałoby, że na mojej nieobecności traci nie ten, kto zawinił – wszak to nie mój pracodawca jest autorem barbarzyńskiej ustawy albo posłem kierującym ją do dalszych prac, więc to nie jego powinnam karać nieobecnością. Na urlop mam natomiast inne pomysły. A zatem przepracowawszy osiem godzin, wzięłam parasol i pojechałam moknąć w tłumie na placu Zamkowym.

Oczywiście wiem, skąd wziął się pomysł na jednodniowy strajk kobiet. Jednak na Islandii 41 lat temu cel był zgoła inny, więc bezpośrednie kopiowanie rozwiązania uważałam i uważam za nie do końca trafione. Z zarzutem mówiącym, że strajk (rozumiany jako absencja w pracy) nie jest formą właściwą, mogę się zgodzić. Zwłaszcza, że masowości postulowanego rozwiązania (co jest warunkiem sukcesu) nie sprzyjały wszystkie czynniki praktyczne. Wzięcie urlopu pierwszego dnia nowego miesiąca (czyli dla części osób – pierwszego dnia nowej pracy), będącego w dodatku pierwszym dniem nowego kwartału (więc szans na posiadanie jakichś „nadpracowanych” dni czy godzin w zasadzie nie ma), na dodatek pod koniec roku (gdy wiele osób urlopu po prostu już nie ma) jest trudniejsze niż np. pod koniec stycznia.

Dodatkowo „strajk” zwołano w bardzo krótkim terminie, co wzięcie urlopu, tak by nie pozostawiać pracodawcy „na lodzie”, czyniło jeszcze trudniejszym. O ile spotkanie umówione za miesiąc można odwołać, to z takim za tydzień trudniej to zrobić. Że nie wspomnę o osobach pełniących służbę na rzecz innych – lekarzach i pielęgniarkach, nauczycielach, ale też pracownikach usług publicznych. Wreszcie: masowym i całodniowym protestom nie sprzyjała aura, co było do przewidzenia.

Podsumowując, dobrze, że było nas tak dużo i w tylu miejscach, ale całodniowe strajki trzeba przygotowywać o wiele dłużej i biorąc pod uwagę różne czynniki mogące osłabić ich wydźwięk.

Strajk jako dobro luksusowe pań z wielkiego miasta

Mówiąc szczerze, idąc rano do autobusu, obawiałam się, że nie spotkam nikogo innego w czerni albo że będą to tylko osoby podobne do mnie – warszawskie trzydziestoparolatki po studiach. Tłumek na przystanku i w autobusie rozwiał moje obawy. W czerń ubrane były kobiety młode i stare, z niepełnosprawnościami i bez, bezdzietne i odprowadzające dzieci do przedszkoli i szkół. Na placu Zamkowym miałam okazję słuchać kobiet wykształconych i bardzo prostych, spotkałam katoliczki, ateistki, ewangeliczki i buddystki. Z pięknym manicurem i o spracowanych dłoniach. Z liceum i z klubu seniora. Same, z koleżankami, z dziećmi.

Co szczególnie ważne, demonstracje naprawdę nie odbywały się tylko w największych miastach – choć dziesiątki tysięcy uczestników w Warszawie, Szczecinie czy Wrocławiu robią wrażenie, to pewne formy protestu miały miejsce także w wielu miastach liczących mniej niż 50 tys. mieszkańców. I nie były domeną wykształconych i znudzonych przedstawicielek klasy średniej. Ani nawet tylko kobiet – uczestniczyło w nich też wielu mężczyzn, z partnerkami lub solo.

Aborcja jako przykrywka, strajk jako efekt manipulacji

Cały tekst TUTAJ

Helena Anna Jędrzejczak

historyczka idei, socjolożka, doktorantka w ISNS UW. Przygotowuje rozprawę doktorską na temat teologii politycznej Dietricha Bonhoeffera. Współpracuje z „Kulturą Liberalną”.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo