Kultura Liberalna Kultura Liberalna
485
BLOG

Multi-kulti to jednak nie bzdura

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 18

Warto pamiętać, jak wielu migrantów oraz ich potomków wniosło poważny wkład w kulturę krajów, w których się osiedlili. Niedaleko szukając: autorem fundamentalnego słownika języka polskiego był Samuel Linde, którego przodkowie nie wywodzili się z Gniezna.

Modne jest dziś powtarzanie, że multi-kulti nie sprawdziło się. Oporność części społeczności muzułmańskich wobec asymilacji bywa argumentem, iż nie ma szans na współżycie grup. Trudno oczekiwać, ażeby Francuzi zgodzili się na muzułmańskie modły na ulicach. Sprawa ma znaczenie symboliczne, a symbole to bardzo ważny element życia społecznego. To idzie o znak panowania nad przestrzenią. Zachowania Francuzów w tej sprawie są analogiczne do niechęci Szwajcarów do zaakceptowania znaku panowania nad przestrzenią w postaci wznoszących się minaretów. Szwajcarzy chcą – co nie zaskakuje – by znak panowania stanowiły wieże kościołów, jak „zawsze” było. Warto jednak mieć na uwadze, że tylko część grupy muzułmańskiej modli się na ulicach i tylko cześć nosi tradycyjne stroje (już nie mówiąc o tym, że broń można też znakomicie nosić w najdroższej i najmodniejszej teczce). Ważne, że gdy mówi się o braku asymilacji, na ogół bierze się pod uwagę jedynie tych niezasymilowanych – bowiem inni są właśnie mniej widoczni. W odniesieniu do tych innych z kolei mówi się jednak, że i oni są podatni na zachęty do złego. Trudno zanegować, iż kilku z niedawnych zamachów dokonali ludzie relatywnie dobrze inkrustowani w miejscowe społeczeństwa. Także ten argument jest jednak wątpliwy.

W naszym myśleniu o mniejszościach niedobrze oddziałuje mechanizm rozumowania, zgodnie z którym co dobre u innych, to normalne. Co natomiast złe, a zwłaszcza sprzeczne z konstrukcją społeczną akceptowaną przez większość, to jest uznawane za typowe dla mniejszości. W Polsce międzywojennej widziano w Żydach komunistów, dziś we Francji w muzułmanach – terrorystów. W Polsce nie znoszono stroju żydowskiego (na Parku Łazienkowskim wisiały napisy o dopuszczeniu jedynie ludzi w strojach europejskich!), we Francji źle toleruje się strój muzułmański. W Ameryce Łacińskiej w cudzoziemcach osiadłych w miastach długo widziano komunistów i anarchistów. Jest najpewniej prawdą, że w różnych grupach mniejszościowych nieraz występuje relatywnie więcej burzycieli porządku niż w społeczności dominującej. Polacy w Chicago w latach 30. XX w. też nie byli aniołami (naprawdę!). W tej sprawie działa jednak pewien istotny mechanizm. Przypuszczam, że nawet zintegrowani muzułmanie we Francji, czy gdziekolwiek na Zachodzie, wciąż czują szklany sufit – a sukcesy kogoś z nich tylko to zjawisko wzmacniają. Właśnie ci lepiej wykształceni, lepiej osadzeni, czują ów „sufit”. Dla nich punktem odniesienia przestaje być społeczność wyjściowa, a stają się „miejscowi”. Pojawia się sytuacja analogiczna do przeżywanej przez Żydów w Polsce przed wojną.

W przebadanej przeze mnie korespondencji pewnej rodziny żydowskiej z Warszawy jeden z młodych ludzi pisał, że jest wprawdzie dużo wolnych posad dla młodych inżynierów, ale „dla Żydów wszędzie droga zamknięta” (1927). Inny znów korespondent wyrażał się o swoim bracie lekarzu, że „gdyby on nie był Żydem, to by pewno zajął katedrę na uniwersytecie” (1934). To ostatnie nie musiało być oczywiście prawdą, ale ważne było właśnie takie przeświadczenie obserwatora. W samym okresie międzywojennym zauważono, że wielu Polakom mniej przeszkadzał Żyd na Nalewkach niż Żyd w „Ziemiańskiej”. Oczywiście trudno sprowadzać genezę dzisiejszych zamachów terrorystycznych do usytuowania muzułmanów w świecie Zachodu, ale czasem warto i ten aspekt sprawy mieć na uwadze. We Francji, czy gdziekolwiek na Zachodzie, jedno jest wszakże pewne: osiedleni imigranci nie wyjadą – jak swego czasu w Polsce Żydzi nie wyjechaliby na Madagaskar. Władze francuskie też to wiedzą. Z wielkim trudem i obchodząc wszelkie nakazy moralne, można starać się nie wpuścić następnych przybyszów. Nie wyrzuci się jednak masy ludzi osiadłych, często zresztą już obywateli.

Cały tekst na kulturaliberalna.pl

prof. Marcin Kula

historyk, Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka